erwin schenkelbach "pierwsze spotkanie ze stanleyem" |
|
wtorek, 16 październik 2012 |
Tytułem krótkiego wprowadzenia...
Sylwetkę Stanisława Staszewskiego przybliżył mi Erwin Schenkelbach znakomity fotograf z Jerozolimy, syn Bertolda Schenkelbacha, który przyjaźnił się z Brunonem Schulzem. Zapewne ten wspaniały fotograf artysta-samouk miał duży udział i wpływ na powstanie „Xięgi bałwochwalczej” powstałej metodą „cliche vere” ze szklanych płyt. Z Erwinem poznaliśmy się w Drohobyczu na V Międzynarodowym Festiwalu Brunona Schulza. Ta znajomość owocuje. Ubogaca mnie i moją wrażliwość, ale rozszerza nieznane mi horyzonty. Niedawno przysłał mi fotografię jaką wykonał przed wielu laty swojemu przyjacielowi „Stanleyowi” oraz swój tekst - „pierwsze spotkanie z stanleyem”, który poniżej publikuję na łamach „Niecodziennika”. Oczywiście wszystko przy Jego pomocy i zgody (Copyright © ERWIN SCHENKELBACH) w wersji takiej jaką dostałem – wszystko z małej litery i bez kropek! To on ciepło i prosto opowiedział mi o genialności tego człowieka i jego poezji. Erwinie dziękuje ci za serce i życzliwość. To honor gościć Ciebie na łamach zwyczajnego pisma jakim jest „Niecodziennik”. Jesteśmy ci bardzo wdzięczni, toż my tylko biblioteczne czasopismo Internetowe bez możliwości płacenia honorarium. W wikipedii na temat Stanisława Staszewskiego czytamy w nagłówku: „(ur. 18 grudnia 1925 w Pabianicach, zm. 22 stycznia 1973 w Paryżu) – polski poeta i bard, syn Kazimierza, krajoznawcy, ojciec Kazika Staszewskiego, mąż Krystyny. Autor piosenek, m.in. Celiny i Baranka, znanych z interpretacji Kultu i Jacka Kaczmarskiego" (bjj).
erwin schenkelbach
pierwsze spotkanie ze stanleyem
rok 1950 karpacz noc miękki śnieg po pachy paręset mil na wschód stalin rozwala następną dziesiątkę tu jakieś idiotyczne + ideologiczne szkolenie mam to i tamto głęboko w dupie słyszę z oddali jakieś dziwne dźwięki poniemiecka willa pusty salon przysadzisty blondyn o dużej głowie i orlim profilu w angielskim battle-dressie siedzi i wspaniale gra jakąś nieznaną mi melodię o dzikim rytmie krew wrze podchodzę bliżej i mówię co kolega gra nie odrywając palców od klawiatury piwne oczy pełne nieprzeniknionej zagadki wpatrują się ostro w moje boogie woogie muzyka na służbie reakcji ale rytm gdzie szła dzieweczka do laseczka czerwony pas ukochany kraj gdzie do kurwy nędzy słucham innego grania zamieniony jak żona lota w słup soli zasłuchany znieruchomiały w bezruchu mówię to może pójdziemy na drobną wódkę byłoby nieźle wyciągnięta dłoń stanley niestety brakuje mi waluty jurek czyli ja niech się kolega tym nie przyjmuje ja mam kilka dni temu przed wyjazdem na te studenckie wczasy sprzedałem na bazarze różyckiego w warszawie trzy pary nylonowych pończoch które przysłała mi ukochana ciotunia z ny 200 x 3 = 600 zł pl zapraszam ciężkie wieko opada na czarne pudło może coś się znajdzie późna noc długo brniemy w śniegu jakieś niebieskie światełko schodkami w dół regularna mordownia długa ocynkowana lada a za nią dziewczyna mój boże ale jaka za chwilę zamykamy bardzo mi przykro stanley wyczarowuje jeden z tych uśmiechów których nie zapomina się nigdy kochana noc co prawda za oknami śpieszno do domu proszę się jednak zlitować nad dwoma zagubionymi w niej dwoma spragnionymi biednymi studentami chwila wahania dobrze dobrze ale nie długo dziewczyno mówię wielka opatrzność będzie od dzisiaj zawsze czuwać nad pani (oby grzeszna) duszą co podać za chwilę 2 x 100cc w szklaneczkach z grubego szkła trzask za pani zdrowie sytuacja się wzmacnia stanley teraz ja nie ja zaprosiłem wysoka blond idzie po nową butelkę jakie nogi wąska kibić strome piersi jak poranna zorza no to siup co studiujesz architekturę a co ty łączność pierwszy rok też na warszawskiej politechnice trzecia szybka kolejka a potem czwarta i piąta umysł się nieco rozjaśnia proszę jeszcze o następne 2 x100 bóstwo z za lady nalewa kieliszki ale tylko do połowy to chłopaki dla waszego zdrowia jesteście już nieźle zalani płacę za 2x100 cc pytam czy bóstwo ma jutro czas chwila namysłu tak ale po pracy bania szczęścia wychodzimy objęliśmy się idąc śpiewamy powiedz mi mój księżycu dlaczego masz bladą twarz czy wierzyć w to mam że ty w niebie tam miłosne utrapienia znasz dwa cienie płyną jak łódki po śniegu ? płyną? w odchodząca już bezgwiezdną noc gdy na niebie jaskrawa latarką lśni jeszcze tylko bogdanka poetów wenus
|